Rok temu opisywaliśmy tutaj naszą półtoramiesięczną podróż poślubną do Nowej Zelandii.

Tym razem tylko dwa tygodnie i znacznie bliżej, choć kulturowo znacznie dalej – Libia.
Ta podróż nie odbyłaby się, gdyby nie moja stara znajoma Ewa, jej mąż i jego ojciec, którym serdecznie dziękujemy za zaproszenie 🙂

Dodaj komentarz